W ciągu ostatnich 18 lat życie chorych z zaawansowanym rakiem jelita grubego wydłużyło się średnio z 12 do 40 miesięcy. Ale są pacjenci, którzy dzięki rozszerzającemu się wachlarzowi metod terapii żyją z przerzutami tego nowotworu nie trzy lata, ale pięć, a nawet osiem. Problem w tym, że leki zarejestrowane w III i kolejnych liniach nie doczekały się u nas refundacji. Więc praktycznie nie są dostępne dla chorych, chyba że kogoś stać na wydanie na miesięczną kurację kilkunastu tysięcy złotych – czytamy w artykule Pawła Zalewskiego dla www.polityka.pl.
W I linii leczenia zajmujemy się chorobą rozsianą, najczęściej już z przerzutami do wątroby. Zazwyczaj po roku rak uodparnia się na tę kurację, pojawiają się nowe przerzuty i zaczynamy podawać zgodnie z programem lekowym specyfiki o innym mechanizmie działania. Po kilku miesiącach również one mogą przestać działać, wtedy powinniśmy zacząć III linię leczenia, a po niej następną – mówi dr Barbara Radecka, ordynator Oddziału Onkologii Klinicznej z Opolskiego Centrum Onkologii.
Mijają miesiące, jednak na kolejne listy refundacyjne trafiają leki dla chorych onkologicznie w innych obszarach niż rak jelita grubego. Tego rodzaju napięć w ochronie zdrowia będzie przybywać, są one konsekwencją postępu w medycynie. (…) Jesteśmy świadkami zmiany pewnego paradygmatu w onkologii – nie trzeba choroby pokonać, a więc całkowicie wyleczyć, by terapię uznać za skuteczną, a jedynie tak ją kontrolować, aby pacjent mógł przez kilka kolejnych lat cieszyć się dobrą jakością życia. I w praktyce każdy minister zdrowia stanie przed dylematem: komu stworzyć tę szansę wcześniej? Czy zaoferować już teraz chorym na raka jelita grubego jeszcze kilka miesięcy lub lat życia, czy wcześniej chorym z białaczkami lub rakiem płuca – pyta Paweł Walewski.
Polecamy lekturę całego artykułu na: www.polityka.pl